Zazdrość, Zasady i Zgubione Fakty
(czyli jak dwie papużki nierozłączki pogubiły granice i poczucie proporcji)
Za siedmioma monitoringami i siedmioma komunikatami wewnętrznymi, wciąż rozciągała się Orlandia – bajkowa kraina złudzeń, złotych gwiazdek i gęsich skór po odprawach. Po wydarzeniach opowiedzianych wcześniej, Orlandia miała się, cóż... raczej średnio. Wróbelki dalej w rozkładzie, porządek tylko z nazwy, a Inżynier Kiwaczek? Jak zwykle – w pełnej gotowości do niepełnych decyzji.
Tymczasem, z zupełnie innego zakątka bajkowego lasu, nadciągał nowy front burzowy.
Balcerinda i Bezzasadek, czyli duet dramatyczno–dezorientujący.
Z pobliskiego Zamku Przekazu, gdzie codziennie wymyślano nowe prawdy do puszczenia w eter, wypłynęła postać znana jako Balcerinda, oficjalna Rzeczniczka Najwyższego Zaklętego Nadkierownika z Centrali. Balcerinda miała głos jak sowa o czwartej nad ranem – niby cicho, ale po chwili człowiek nie mógł już zasnąć.
Balcerinda była osobą złożoną. Głównie z emocji, frustracji i dzikiej potrzeby, by wszyscy podziwiali jej złote broszki i święte oburzenie. Gdy w jej pobliżu wspominano o byłym Nadkierowniku Orlandii, który – o zgrozo! – został konsultantem prestiżowej Agencji Detektywistycznej „Trop & Zarabiaj”, cała się robiła purpurowa.
– „On?! Ten? Jak śmiał?” – syczała Balcerinda, z zębami zaciśniętymi tak, że nawet krasnal dentysta nie miałby szans by się tam wcisnąć.
Na ratunek przybył jej Bezzasadek Krzywopis, nadworny redaktor Radia Bajkowe FM. Znany był z tego, że miał przyjaciół wszędzie – głównie wtedy, gdy akurat był głodny na sensację.
Bezzasadek i Balcerinda stanowili parę doskonałą: ona miała historie bez dowodów, on dowody bez historii. Razem tworzyli rzeczywistość alternatywną, w której fakty były jak wróżki – niewidoczne, ale czasem się przydawały, byle nie przeszkadzały w narracji.
Ofensywa półprawd, czyli „taśmy z niepamięci”.
Pewnego dnia Balcerinda podsunęła Zasadkowi zniszczony pergamin sprzed lat: była tam historia o Nadkierowniku Weteranie, który kiedyś, w czasach dawno zapomnianych, odważył się działać skutecznie. A że jego działania nie pasowały do obecnej wersji bajki – Balcerinda uznała, że czas go pogrzebać… jeszcze raz. Tym razem w nagłówkach.
– „Napędzę ci materiał! Przecież to był kiedyś TW Porządnicki! Zadzwoń, posłuchają cię!”
– „A będzie o plusikach...?” – zapytał Bezzasadek z nadzieją.
– „Będzie. I o karierze z bajki. Takiej, co się już nie zdarzy. Bo ja nie pozwolę!”
Brungilda i historia z podwójnym dnem.
Żeby nie było nudno, Balcerinda sięgnęła po kolejne imię: Brungilda, dawna Wróblinka Porządkowa, która – o zgrozo – chciała tylko pracować rzetelnie. Jej błąd? Zbyt uczciwa. Zbyt profesjonalna. I zbyt często przypominała, że bajki bajkami, ale procedury też istnieją.
Zatem: Brungilda? Precz z niej czynić bohatera! – uznała Balcerinda i razem z Bezzasadkiem skleili opowieść o rzekomej walce z opozycją - niegdysiejszymi pretendentami do zarządzania Orlandią, manipulacji, partaczonych decyzjach i ... tajemniczym chłodzie w lodówce. Wszystko to poszło w eter, z dramatyczną muzyką w tle i tytułem: „Mroczne Cienie nad Orlandią – Tajemnice z przeszłości Wróblinki!”.
Morał, czyli kto się boi, ten płynie z prądem.
Kiwaczek, słysząc o medialnych rewelacjach, po raz pierwszy od dawna nie zrobił nic. Nawet oranżady nie otworzył. Spojrzał tylko na kuchnię na końcu świata, pokiwał się lekko i mruknął:
– „Bajki bajkami... Ale kiedyś ktoś naprawdę zapyta: „Gdzie są fakty?”
Bo choć Orlandia to kraina cudów i dowolnej narracji, każdy balon kiedyś pęka, a każda zazdrość – nawet ta w broszce – w końcu traci blask.
I tak się kończy ten odcinek bajki…
Nie każda rzeczniczka powinna mówić.
Nie każdy redaktor powinien pisać.
I nie każda zazdrość jest zasłużona.
Ale na szczęście – w Orlandii zawsze można zmienić kanał. Albo chociaż przestać słuchać bajek opowiadanych przez tych, którzy zapomnieli, że prawda też jest bohaterką.
Ciąg dalszy – zapewne nastąpi. Gdzieś między plusem a fałszem.